środa, 14 sierpnia 2013

Fotografia kulinarna, czyli jak zostałam masochistką

Podobno połowa zdjęć w sieci to koty, a druga to jedzenie. Zwłaszcza jak zajrzycie na Instagram to na pewno na takie natraficie. Gdzieś przy swoich zabawach z aparatem spróbowałam też robić troszkę zdjęć różnym smakołykom (moja Kota to zupełnie oddzielna historia). Efekt tego jest taki, że po kilku próbach wpadłam totalnie. Wszędzie widzę smakowite potrawy, przytulne knajpki i mnóstwo pyszności. Sprawa się pogłębia, bo zaczęłam kupować czasopisma o tej tematyce. Swoją drogą nie wiedziałam, że można znaleźć w naszych kioskach takie perełki, jak Kukbuk czy Food & Friends. Cudeńka. Do czytania, do patrzenia, do gotowania. Ach.... W efekcie tego nowego bzika miałam ostatnio okazję fotografować troszkę różnych smakołyków. A czemu taki tytuł posta? Czemu zostałam masochistką? A to wszystko dlatego, że zauważyłam, że zdjęcia robię na głodniaka. Ale mam przy tym taką frajdę, że kompletnie nie czuję głodu. Gorzej jest potem przy selekcji i obróbce zdjęć. Wierzcie mi, że na głodniaka długo się nie na patrzeć na takie kulinarne porno. W brzuchu burczy, ślinka cieknie, ręce się trzęsą i trzeba nawiedzić lodówkę. Na początek mam dla Was mieszankę różnych smakowitości, ale zapewniam, że to nie ostatni wpis o jedzeniu. Na pewno pojawią się jeszcze nie raz.













P.S. Główną autorką zdjęć tym poście jest Gigi  i nie ponosi ona odpowiedzialności za wzmożone burczenie brzucha ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz